czwartek, marca 29, 2007

jak niżej


Enjoy. Bez zębów i włosów, ze zmarszczkami i ślepotą, nawet z impotencją- ciężko się go pozbyć. Ah cóż za oczywistości, cóż za truizmy! ah oh! Zdrowy czy ześwirowany- enjoy.

niedziela, marca 25, 2007

U cioci Julii za piecem


Ciocia Julia, 83 lata, mieszka sama w małej chatce z piernika bez bieżącej wody, specjalistka ds. trendów w chustkowej modzie.

-R. a ty leciałaś kiedyś samolotem?
-Leciałam, ciociu.
-Bo ja zawsze się zastanawiałam jak to jest i strasznie chciałam przed śmiercią zobaczyć.
-Ale jak się już leci to się prawie nie czuje. Tylko jak się wyjrzy przez okno to domy wyglądają jak takie z kart, namalowane.
-A chmur można dotknąć?
-Można się tylko przyglądać.
-Eee to oszustwo. To ja już nie chce.

-R. coś biednie wyglądasz, musisz zjeść mojego kapuśniaka i kiełbasy.
-Ciociu, biednie to ja wyglądałam przy porodzie.
-I napijemy się jakiegoś kieliszka, jakaś smutna jesteś. Musisz się zakochać w jakimś kawalerze i z nim chodzić na zabawy.
-Tylko problem w tym ciociu, że ja muszę całkiem na odwrót.
-Musisz mieć takiego kawalera co będzie i piękny i dobry. Mój to mi mówił, że jestem najlepsza nawet jak byłam chora. I tańczyliśmy ciągle, a nie mogliśmy mieć dzieci. Dwadzieścia lat już z nim nie tańczyłam. Ale czasem sobie otwieram okno i słyszę jak w szkole tańcują. Ale tak tańczyć to ja już nie umiem.
-...
-R. a ty nie płacz, nie płacz. Przecież leciałaś samolotem, nie płacz.
-Ale nie dostałam szansy żeby dotknąć chmur.
-Chodź, nauczę cię fokstrota.
-Ciociu, ty ledwo chodzisz.
-A myślisz, że tańczyć nie mogę? I jeszcze ci zaśpiewam R.

Ciocia Julia zaśpiewała "Kiedy znów zakwitną białe bzy".

piątek, marca 23, 2007

równia pochyła


Widmo nierzeczywistych zachodów wisi nad stolicą.
Pałac otwiera komnaty dla księżniczek i książąt w nagrodę za dobre sprawowanie i odlatuje z nimi w kosmos.

środa, marca 14, 2007

Gdzie się podział savoir-vivre?


Cześć, tu twoje sumienie.
Już dość mam tego wyrzucania ci. Chcę odpocząć. Więc przeskakuj przez płoty, kradnij wciąż długopisy i śmiało klnij (ale nie pisz tego na murach). It's evolution, baby! A to, że czasem będę ci truł o wstydzie przed przyszłymi dziećmi? Olej to. Pojedziecie najwyżej do Afryki do puszczy bez łączności i zostaniecie jedną wielką, analfabetyczną rodziną. I wszystkim będzie żyło się lepiej i beze mnie. I ostatnio przechodząc gdzieś po Warszawie, w której wiosną mam mniej do roboty, bo więcej się kocha i śmieje, przeczytałem na murze jednej z zamkniętych świątyń:
Hasło miesiąca
"Albowiem sądzę, że utrapienia teraźniejszego czasu nic nie znaczą w porównaniu z chwałą, która ma nam się objawić" Rz 8,18
Więc widzisz. Pieprz głupotę ludzką i niedorozwój emocjonalny i ciesz się z siebie mnie nie przeciążając (a spróbuj, to ci zrobię wyrzut*, że hej) zgodnie z zasadą: That's not my problem! Wszystko ku chwale dzieci i wnuków, które będą zajebiście szczęśliwe, bo będą analfabetami.

*Istotnym warunkiem wyrzutu jest jednoczesne wystąpienie trzech elementów:
- pożaru otwartego zbiornika
- warstwy wody na dnie zbiornika
- utworzenie się warstwy przegrzanej w mieszaniunie cieczy palnej

środa, marca 07, 2007

Ferment Pragi Południe



Śnieg oprócz śmieci odkrył również zwłoki.

Kilgore Trout napisał kiedyś opowiadanie w formie rozmowy między dwoma drożdżami. Spożywając cukier i dusząc się we własnych ekskrementach dyskutowały nad celem życia. Z powodu swojej ograniczonej inteligencji nigdy nie wpadly na to, że robią szampana.
Kurt Vonnegut, Śniadanie mistrzów