niedziela, sierpnia 26, 2007

Sierpień miesiącem trzeźwości



Episkopat Polski apeluje "do wszystkich rodaków, aby w sierpniu powstrzymali się od alkoholu i wszelkich środków odurzających ze względu na własne dobro, dobro rodziny i dobro Polski".

Zaczyna Pan Młody:
Ja ...(imię Pana Młodego) biorę sobie Ciebie...(imię Panny Młodej) za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

Następnie te same słowa powtarza Pani Młoda.

"Trzeźwość jest możliwa, powstrzymanie się od jakichkolwiek uzależnień jest realne" - przekonuje bp Dydycz. "Mówią nam o tym dzieje Polski. Mamy przecież tylu ludzi świętych, tych kanonizowanych i tych, o których już zapomnieliśmy" - podkreśla biskup.

Orkiestra gra rzewne pieśni, pół kościoła płacze.

Badania przy pomocy siłomierza wykazały, że siła skurczu mięśnia po wypiciu zaledwie 30 gramow alkoholu zmniejsza się o 16 do 17%.

Hej dziewczyno, spójrz na misia. Oto Polska właśnie. Aż do śmie(r)ci.

piątek, sierpnia 17, 2007

I Kraj Czyngis-chanów i lamów...




...jak też zapachu rozmarynu, anten satelitarnych przed jurtami na stepach, babć w delach z wnuczkami w trendy legginsach, dziećmi grającymi w nintendo w domach gdzie nie ma wody, najgorszych lodów na świecie (i generalnie całości jedzenia fuuuj), najprzepiękniejszych wrażeń, najwymowniejszej ciszy i naprawdę, naprawdę, zaprawdę można wymieniać bez końca, za którym końcem stoi cień bezwzględnego, wspaniałego „bicza Bożego”, którego pyszczek wisi w każdym domu.

środa, sierpnia 15, 2007

Kraj Rad*



Mały wgląd w Syberię. Za mały.


I Moskwa, gdzie nawet babcie klozetowe mają obrazy na stanowisku pracy.
I taka jest cała Rosja- absurd to codzienność, kontrast zamiast znikać goni jeszcze większy. Wynajęcie najtańszej kawalerki w stolicy kosztuje 600 euro. Emerytura na wsi to 50 dolarów. Tu nie można tworzyć innej literatury niż Pielewin.

*najczęściej nie najlepszych

wtorek, sierpnia 14, 2007

Na początku człowiek


Badarczijn Cecgee, dla nas pani Ada. Inżynier-ta od budowy mebli-mówi. Dla nas przewodniczka. Ponad 20 lat temu wsiadła w pociąg, który przejechał pół świata i tak znalazła się w Poznaniu na Akademii Rolniczej. Dlaczego meble? Bo wtedy w Mongolii nikt nie miał o nich pojęcia.
-Przepraszam za mój polski- śmieje się. Mówi lepiej niż Polak wyjeżdżający na 5 lat do Stanów. Skończyła studia w '82 roku, kiedy jej nieblada twarz była jak cyrk, który przyjechał do wioski.
-W '81 wszyscy wyjeżdżali. Z koleżanką zostałyśmy jedynymi Mongołkami w Polsce i jednymi z nielicznych obcokrajowców. Ale studia to był piękny czas, tylko trochę za dużo kolejek.
Jedna z siedmiu dziewczyn i siostra dwóch chłopaków. Tyle się narodziło mamie, która wychowywała ich w jednej jurcie. I to żaden wyczyn, w Mongolii norma. Choć to, że wszystkie dzieci mają wyższe wykształcenie, niektóre doktoraty, może trochę dziwić. Ale to tam też raczej norma. Mama żwawa jak gorąca pięćdziesiątka. Do zdjęcia dres przykryła najładniejszym delem.
Czasem p. Ada na chwilę znikała. Chodziła sama po wzgórzach w butach Reeboka kiedy my jeszcze spaliśmy i wracała taka jakaś zamyślona. Gdzie lepiej: w jurcie czy domu pod UlaanBaator? -No pewnie, że w jurcie! Tam wszystko było, i przyroda i jedzenie i cisza.
W ostatni wieczór prawie nic nie mówiliśmy. Nagle zaczęła grać muzyka. Stara kaseta z Polski. Najpierw 'W drogę' Czerwonych Gitar, później 'Dziwny świat' Niemena.
-Wrócicie tu jeszcze, prawda?- pytała.
I jeśli wszystkim jakimś cudem spełnią się marzenia to tylko dzięki tej nocy, bo gwiazdy spadały jakby ktoś im urwał sznurki.