Raj?
Duże pieniądze za dużymi hotelami.
Prawdziwa mieszkanka Cypru odnaleziona! I nawet ona mówiła po angielsku...
Cypryjczycy kłócą się też z Turkami o pochodzenie kawy. Cóż, i tak obie są importowane z Brazylii.
Podczas gdy zachodni emeryci wygrzewają się w słońcu przemierzając dziennie drogę w kształcie trójkąta bermudzkiego: hotel-plaża-restauracja, podczas gdy biznesmeni przyjeżdżają do kurortów na Cyprze polując na rosyjskie prostytutki, ruletki w kasynach pocą się od kręcenia, a młodzi Polacy smażą frytki do podania z tradycyjną rybą z importu, tu rządzi też prawdziwa polityka podziałów i dzieje się historia.
Cypr grecki i Cypr turecki. Południowy-zachodni i północny-niewiadomo jaki, przez południowców nazwany okupowanym (Turecka Republika Cypru Północnego, nieuznawana na arenie międzynarodowej). Mieszkańcy Nikozji żyją na co dzień z granicą w srodku miasta i patrzą na tablicę "the last divided capital". Zapędzą się za daleko na rowerze - stop, zabłądzą samochodem - mur. Turkom nawet paszport nie pomoże w dostaniu się do drugiej częsci miasta i 20 metrów od ich meczetów, sklepów z polanymi kwasem jeansami, sliskimi koszulami czy kebabami macha im już Unia Europejska, gdzie nie wypada powiedzieć w sklepie 'Merhaba'.
Dyskusja na temat rozwiązania problemów na wyspie trwa od lat 60. i choć plotki o połączeniu obu częsci zataczają coraz szersze kręgi, jak do tej pory ani ONZ ani UE ani same rządy obu stron, nie pomogły.
Co w takim razie się dzieje na Cyprze? Powstają kolejne brzydkie hotele przy plażach i obie strony walczą o turystów, którzy napędzają koniunkturę poza politycznymi podziałami. Ciężko nadążyć Turkom za europejskimi standardami i nawet jesli przykład mają na wyciągniecie ręki, granica przeszkadza w usunięciu 'fake' metek.
W sobotni wieczór zagubiłam się po tureckiej stronie Nikozji i pamiętając tylko dwa detale mojego hotelu - że miał zielone drzwi, a manager szparę między zębami - błądziłam 2h po nieoswietlonych ulicach miasta, gdzie żadna restauracja nie była otwarta. Wystarczyło przekroczyć magiczną graniczną linię z Cyprem własciwym żeby cieszyć się porządnym latte i krzywić na ceny w euro w jednym z wielu otwartych i pełnych lokali.
A jak odnalazł się hotel? Jak to w Turcji - trzeba zapytać odpowiednią osobę i atrybuty managera+kolor drzwi wystarczą żeby zlokalizować zgubę.
I jeszcze scenka rodzajowa z Cypru europejskiego:
Czekam na autobus Larnaca-Nikozja. Godzinę, dwie, trzy... Rozkład okazuje się aż za bardzo orientacyjny, a para niemieckich emerytów bardzo zniecierpliwiona (narodowosć nie ma tu znaczenia). Po krótkiej pogawędce z nimi, pytaniach kiepskim angielskim czy jestem z Rosji i zdziwieniu, że z Polski i nawet po niemiecku się odzywam, idą sprawdzić samochody do wynajmu. Wracają oburzeni, że nie skorzystają nigdy z usług innej firmy niż Hertz i idą na sniadanie, a ja czekam na warcie. Pojawia się młody chłopak, który oferuje swój samochód za cenę zbliżoną do biletu autobusowego. Informuję o tym emerytów, ochoczo zgadzają się na ofertę, mimo że to nie Hertz. Szybko jednak zmieniają zdanie kiedy podchdzą do samochodu i widzą, że chłopak ma afrykańskie pochodzenie. Nagle jeep okazuje się za ciasny, a dzień wystarczająco długi żeby poczekać na autobus.
Jakos tak jednak z ulgą wróciłam do Turcji.
środa, kwietnia 22, 2009
poniedziałek, kwietnia 13, 2009
Kolor owy nie szałowy
Kaskada, główna atrakcja Yerevanu, początkowo budowana z okazji 50. rocznicy sowieckiej Armenii. Po upadku ZSRR trzeba było znaleźć nowy pretekst do kończenia monstrualnej budowli (planowo w 2010).
Kafejka internetowa na stacji metra.
Ormianki kolorują otoczenie krwisto-czerwonymi szminkami i ubraniami prawie markowymi.
W lokalnym barze pojawił się szczur. Klientela bez mrugnięcia okiem podniosła nogi do góry i kontynuowała picie wódki zagryzanej ogórkiem.
Dziwny to kraj, do którego już dotarł Armanii, ale kolory ciągle mają problem żeby przekroczyć jego granicę. Powodów do tego Armenia ma aż za dużo. Z Zachodu zamknięta granica z Turcją, ze Wschodu z Azerbejdżanem. Można "bezproblemowo" dostać się tam z zaprzyjaźnionego Iranu, ale brak granicy z Rosją uniemożliwia bezposredni kontakt z drugim sojusznikiem. Co więcej, jesli ktos z Armenii chce dostac się do kraju Wielkiego Brata, musi jechać najpierw do Gruzji (która ma zamknięte przejscie z Rosją), stamtąd do Azerbejdżanu i w końcu na ziemie rosyjskie. Kaukaz to labirynt, a odnalezienie się w nim przekracza wszelkie granice.
Polityka Armenii w stosunku do kolorowych turystów też nie jest zbyt różowa. Wiza kosztuje 50$, przy wyjeździe drogą powietrzną trzeba zapłacić prawie drugie tyle "podatków". W przeciwieństwie do Gruzji, która nie wymaga od nas żadnych haraczy.
Dla takich ukrytych w górach skarbów się tu przyjeżdża. Chodzą słuchy, że w Armenii są też nieodkryte złoża diamentów.
Vilija z Litwy, wolontariuszka European Voluntary Service, która pracuje ze starszymi ludźmi i w sierocińcu w Yerevanie, narzeka też na inny problem.
-Przed przyjazdem do Armenii myslałam, że ten kraj potrzebuje pomocy i tak też się okazało na miejscu. Ale ciężko pomóc komus, kto tej pomocy nie chce i nie chce się zmieniać.
Szaro, sowiecko buro i ponuro - takie wrażenie ma się zwiedzając Yerevan. Dodać do tego jeszcze 'biednie' i można wyobrazić sobie ormiańskie wsie. Ale nie można zapomnieć też o przysłówku 'pięknie', 'zielono' i 'tajemniczo', gdy wyjedzie się poza miasto. A i w samej stolicy wystarczy zmienić nastawienie, pójsć na bazar, napić się taniej wódki i zmienić kolor widzenia.
Laura z EVS ujęła to w ten sposób:
- Kiedy przyjechałam do Yerevanu, ok, wydawało się ponuro. Ale kiedy odwiedziłam Tbilisi i porównałam te miasta, pomyslałam, że jest naprawdę źle. A później własnie przyszło mi do głowy, że Yerevan jest przez to... wyjątkowy. Bo ile jest stolic, które mogłyby się reklamować pewnie tylko przez wiele odcieni szarosci?
Kafejka internetowa na stacji metra.
Ormianki kolorują otoczenie krwisto-czerwonymi szminkami i ubraniami prawie markowymi.
W lokalnym barze pojawił się szczur. Klientela bez mrugnięcia okiem podniosła nogi do góry i kontynuowała picie wódki zagryzanej ogórkiem.
Dziwny to kraj, do którego już dotarł Armanii, ale kolory ciągle mają problem żeby przekroczyć jego granicę. Powodów do tego Armenia ma aż za dużo. Z Zachodu zamknięta granica z Turcją, ze Wschodu z Azerbejdżanem. Można "bezproblemowo" dostać się tam z zaprzyjaźnionego Iranu, ale brak granicy z Rosją uniemożliwia bezposredni kontakt z drugim sojusznikiem. Co więcej, jesli ktos z Armenii chce dostac się do kraju Wielkiego Brata, musi jechać najpierw do Gruzji (która ma zamknięte przejscie z Rosją), stamtąd do Azerbejdżanu i w końcu na ziemie rosyjskie. Kaukaz to labirynt, a odnalezienie się w nim przekracza wszelkie granice.
Polityka Armenii w stosunku do kolorowych turystów też nie jest zbyt różowa. Wiza kosztuje 50$, przy wyjeździe drogą powietrzną trzeba zapłacić prawie drugie tyle "podatków". W przeciwieństwie do Gruzji, która nie wymaga od nas żadnych haraczy.
Dla takich ukrytych w górach skarbów się tu przyjeżdża. Chodzą słuchy, że w Armenii są też nieodkryte złoża diamentów.
Vilija z Litwy, wolontariuszka European Voluntary Service, która pracuje ze starszymi ludźmi i w sierocińcu w Yerevanie, narzeka też na inny problem.
-Przed przyjazdem do Armenii myslałam, że ten kraj potrzebuje pomocy i tak też się okazało na miejscu. Ale ciężko pomóc komus, kto tej pomocy nie chce i nie chce się zmieniać.
Szaro, sowiecko buro i ponuro - takie wrażenie ma się zwiedzając Yerevan. Dodać do tego jeszcze 'biednie' i można wyobrazić sobie ormiańskie wsie. Ale nie można zapomnieć też o przysłówku 'pięknie', 'zielono' i 'tajemniczo', gdy wyjedzie się poza miasto. A i w samej stolicy wystarczy zmienić nastawienie, pójsć na bazar, napić się taniej wódki i zmienić kolor widzenia.
Laura z EVS ujęła to w ten sposób:
- Kiedy przyjechałam do Yerevanu, ok, wydawało się ponuro. Ale kiedy odwiedziłam Tbilisi i porównałam te miasta, pomyslałam, że jest naprawdę źle. A później własnie przyszło mi do głowy, że Yerevan jest przez to... wyjątkowy. Bo ile jest stolic, które mogłyby się reklamować pewnie tylko przez wiele odcieni szarosci?
niedziela, kwietnia 12, 2009
Subskrybuj:
Posty (Atom)