wtorek, kwietnia 26, 2011

Błękit paryski




ë analogowo i  cyfrowo î .



W styczniu kilka dni spędziłam w Paryżu, wyjazd służbowy, więc czasu mało. Na szczęście mieszkałam blisko Centrum Pompidou, gdzie nie dość, że mogłam zobaczyć świetną wystawę o moderniźmie, w tym projekty Le Corbusiera, to jeszcze muzealna księgarnia się sezonowo wyprzedawała. Wróciłam więc cięższa nie tylko o sery i wino. Oh oh gdyby u nas "domy-maszyny do mieszkania" wyglądały tak jak paryskie kamienice. Tak naprawdę to znowu nie wiem co konkretnego napisać o tym mieście, znowu wyjeżdżałam z myślą, że fajnie byłoby wgłębić się w nie trochę bardziej. 

poniedziałek, kwietnia 11, 2011

kryzysk


Cierpiąc na niedobór światła i ciepła zimą, łatwiej wracać do przeszłości, ciężej żyć aktywnie czasem przyszłym. Zanim więc nastąpi całkowita jasność i kolejne plany, muszę zdążyć wrócić do Aten i Kopenhagi, gdzie byłam przez moment w listopadzie i grudniu zeszłego roku.

Któż to nie słyszał, że Grecja jest na sprzedaż i każdy będzie mógł sobie pojechać na swój kawałek wyspy, na której Posejdon i Amfitryta zapewniają morską bryzę a Dionizos polewa wino? Kryzys sprawił, że do podróżowania wkradło się wiele legend i mitów.
Bilety lotnicze i inne jakoś nie zachęcają do napędzania turystycznej konsumpcji. Ceny ropy w 2008 r. zabiły kilkadziesiąt linii lotniczych, później zaciskanie pasa turystów i ograniczanie latania zmusiło przewoźników do cięcia kosztów gdzie się da. Nawet jeśli teraz wydaje się niektórym, że to koniec oszczędzania, to chwilka głębszej analizy i widać, że ceny może i podobne, ale otoczka całkiem inna. Choćby to, że nie tylko biletów i połączeń jest mniej, ale np. że coraz częściej biletów nie można zwracać, na pokładzie trzeba płacić nawet za wodę i odprawa na lotnisku też nie jest darmowa. 
Niektórzy mówią kryzys, a inni powiedzą: optymalizacja nieracjonalności, koniec orgii. W końcu według starożytnych Greków nasza planeta powstała z Chaosu i to z niego powstali pierwsi bogowie: Uranos - Niebo i Gaja - Ziemia. 

Akropol nówka sztuka

Ciekawość tylko czy starożytni Ateńczycy zebrani wokół agory nie skazaliby na ostracyzm współczesnych Greków, którzy próbują niby ogarnąć chaos i zawieruchę kryzysu. Atena, bogini mądrości, jakoś im nie pomaga.
Zygmunt Bauman powiedział, że demokratyczna polityka nie przetrwa zbyt długo w obliczu bierności obywateli wynikającej z ich politycznej ignorancji i obojętności. Nadmierna aktywność może doprowadzić do kolejnego absurdu. Bo kiedy ateńczycy strajkują niemal codziennie w centrum miasta, komunikacja nie działa nawet na obrzeżach. Justyna, która była tam na wymianie studenckiej (i którą odwiedziliśmy), musiała przyzwyczaić się, że jeśli w weekend wypada w Grecji święto, nikt nie pracuje i nie studiuje przez kolejnych kilka dni. I przeciw temu nikt nie strajkuje. Nieróbstwo jest luksusem i musi skończyć się dziadowaniem.

Strajki stoczniowców w centrum stolicy Grecji, listopad 2010. 

Dzielnica Plaka w centrum Aten. 

Jakiż to inny obraz od tego w Danii, która też ciągle walczy z bezrobociem. Znajomi, którzy pracują w Kopenhadze zdradzają, że każdy Duńczyk może wziąć sobie jeden wolny dzień bez usprawiedliwienia. Jak często w teorii? Co tydzień. Jak często w praktyce? W wyjątkowych sytuacjach.

Porządek w kopenhaskiej w piekarni.  

Ostatnio w Kopenhadze strajkowali kierowcy autobusów przeciwko cięciom świadczeń emerytalnych. Podejrzewam, że nie odbiło się to mocno na wygodzie życia w mieście, bo i tak większość zapełnia stojaki i ścieżki rowerowe, nawet w mrozie i kiedy strajków nie ma.  A z ciekawostek mandatowych, to mniej płaci się w Danii za jazdę na rowerze po pijaku niż za brak światełka przy jednośladzie.

Za to kierowcy metra w Kopenhadze nie strajkują, bo… w metrze nie ma kierowców. 

Po powrocie z Danii miałam wrażenie, że oni są mentalnie na takim poziomie, że jeszcze kilka razy musimy wyjść z kryzysu żeby doczekać się takich zysków. Spokój, ale zaangażowany, który mają Skandynawowie, u nas jest ignorancją. Polakom nie chce się nawet głosować w wyborach, a co dopiero wychodzić na ulicę. Klikamy czasem "popieram" lub "nie dla..." na Facebooku albo krzyczymy do telewizora. A najchętniej wyjeżdżamy z kraju, bo przecież temu dziadostwu nic i nikt nie pomoże. Niezrozumiałym dla naszej mentalności może być taki obrazek, na którym Duńczycy przy temperaturze -10 wychodzą na ulicę żeby demonstrować przeciwko zanieczyszczaniu środowiska...


Ta atmosfera zapewniła nawet brak podróżniczego dziadowania podczas grudniowego pobytu w Danii. A  o co chodzi z tym dziadowaniem wiedział już Hermes, bóg podróżników, złodziei i kupców. 
Niestety jestem już na etapie, że czuję różnicę pomiędzy podróżowaniem kiedy ma się dużo i mało czasu, vide jako student i osoba pracująca. Dla przeciętnego studenta, który ma mało pieniędzy i dużo czasu historie, że "udało nam się wejść do muzeum bez biletu" są powodem do dumy (tu się cieszy Hermes bóg podróżników i złodziei).
Jednak dziadowania jako człowiek klasy pracującej uniknąć się nie da, chociaż nie jeździ się już z Pasztetem Podlaskim i zupkami Vifona pod pachą (tu się pręży Hermes bóg podróżników i kupców).
Dziada pracującego poznać można po tym, że na imprezie zasypia koło północy, rano musi zrobić makijaż i coraz bardziej nieswojo czuje się w biednych dzielnicach i obcych łóżkach. Jak też: upija się jednym piwem (zysk), czasu ma mniej (strata), więc spieszy się przy zwiedzaniu (strata), ale dzięki temu jest bardziej efektywny (zysk) lub właśnie pitoli pośpiech, bo bez przespania 7 h nie da rady (zysk-strata). W skrócie, człowiek pracujący z podróżnika- "złodzieja" staje się podróżnikiem- "kupcem". I ma to swoje i zyski i straty. 

Na szczęście w praktyce nie trzeba się jeszcze tym specjalnie przejmować i nawet w Atenach przetestowaliśmy nocne życie. Szczególnie, że sprawdziła się tam teoria Agat, że im pozornie brzydsze miasto tym lepsze kluby.
W dzielnicy Gazi knajpy pełne, wszyscy piją, ludzie świetnie ubrani, wyśmienici DJ-e. Brakuje tylko jednego dość kluczowego elementu dobrych imprez - nikt nie tańczy. Jak można marnować takie świetne dźwięki? Gdzie się podział bóg zabawy Dionizos? W końcu pytamy o to ludzi.
- Nie wiem... może to kryzys?
A może po prostu najbardziej zabawowi bogowie greccy przenieśli się do Danii.



Po powrocie z kraju w kryzysie na pewno zyskuje perspektywa życia w Warszawie. Gorzej jest jednak wrócić z takiej Kopenhagi - ciężko nie być później w depresji. Na szczęście po to w życiu jest zamęt, żeby na nim zyskać.