czwartek, lutego 15, 2007
ciesz się zmartwieniami, już nigdy możesz ich nie mieć
Z okazji 15 lutego i 2:32 w nocy.
Dla tych, którym miłosne piosenki brzmią pierdołowato.
Tym z romantycznymi porywami i pragmatycznym podejściem.
Chodzącym schodami i jeżdżącym windą.
Tym na out* i in.
Knock knock in love, i tym puk puk zapomniałeam pinu.
*www.gabakulka.com
[update:]
W dzisiejszych czasach obserwujemy dziwne zjawisko. Słyszy się czasem, jak dziewczęta w toaletach różnych klubów mówią: „Tak, olał wszystko i zerwał ze mną. W ogóle mnie nie kochał. On jest po prostu niezdolny do miłości. Zbyt porąbany, żeby potrafił mnie kochać”. Jak to się dzieje? Co w tym niedającym się kochać stuleciu utwierdza nas w przekonaniu, że my, ludzie, jako gatunek jesteśmy warci miłości? Co skłania nas do myślenia, że każdy, kto nas nie kocha, jest w jakiś sposób upośledzony, niepełnowartościowy, kaleki? A już zwłaszcza wtedy gdy zastąpią nas jakimś bogiem, płaczącą Madonną albo twarzą Chrystusa dostrzeżoną w bułce, nazywamy ich szaleńcami. Omamionymi. Zacofańcami. Jesteśmy tak głęboko przekonani o swojej dobroci i dobroci naszej miłości, że nie możemy znieść myśli, iż może być coś bardziej wartego, bardziej godnego uwielbienia niż my. Kartki z życzeniami rutynowo zapewniają nas, że każdy zasługuje na miłość. Otóż nie. Wszyscy zasługujemy na czystą wodę. Nie każdy zasługuje na nieustającą miłość.
Zadie Smith, „Białe zęby”
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
buehehehehe i kropka
OdpowiedzUsuńJa chce gabakulke! ;]
OdpowiedzUsuńCzasami czuję się samotny w tych, komentarzach... Wszyscy poszli komentować do tvn-u...
OdpowiedzUsuń