niedziela, czerwca 19, 2011

Belgijskie nie-rządy



Manneken pis z widokiem na WC. Tutaj goły, ale na różne okazje jest przebierany - ja trafiłam na love parade. 

Miasta zaprojektowane pod urzędników nie mogą być specjalnie ciekawe - to samo mówi się najczęściej też o stolicach. Oficjalna i sztywna Bruksela nie zachęca żeby w niej dłużej zostać. Z drugiej strony, kiedy pomyśli się o sytuacji politycznej Belgii, to jest to sceneria jednej z najbardziej absurdalnych i ciekawych oper mydlanych w Europie (jeśli nie szerzej). W lutym Belgowie protestowali na ulicach przeciwko politykom, którzy przez cały rok nie potrafili się dogadać sformułować rządu. "Rewolucja frytek" (french fries revolution) odbyła się z udziałem młodych ludzi skrzykniętych głównie przez Facebooka. Nie zabrakło udziału tych flamandzkich Belgów z północy i tych południowych walońskich (mówiących po francusku), pomiędzy którymi toczy się spór grożący rozpadem państwa. Demonstracje nie przyniosły żadnych skutków oprócz tego, że Belgowie pokazali, że potrafią mieć też poczucie humoru i dystans do siebie. Ludzie na ulicach, gdzie rozdawano darmowe frytki (Belgowie uważają je za swoją narodową 'potrawę' - podobnie jest wafle, czyli gofry), paradowali w bieliznie i na znak protestu ogłosili, że do dnia ustanowienia rządu nie będą uprawiać seksu, golić bród, a w damskiej wersji nóg. Raczej długo nie wytrzymali, chociaż rządu wciąż nie ma, ale mało kto się tym przejmuje. 

Bez rządu belgijskie czekoladki są tak samo smakowite.

W końcu Belgia świetnie poradziła sobie z Prezydencją w Radzie UE w 2010 r. i Belgowie sami się chwalą, że przegonili już dawno Irak w nowoczesnej historii świata w rządzeniu bez rządu. "Wreszcie mistrzowie świata", "Belgia ma rząd. A nie, tylko żartowałem" to jedne z setek grup na Facebooku, gdzie Belgowie sami się z siebie nabijają. Jedna z bardziej aktywnych "Belgium doesn't exist" wymienia wszystkie argumenty, że nie ma dylematu w dyskusji "być albo nie być", bo Belgia tak naprawdę nigdy nie istniała i jej nie ma. Obok historycznych teorii spiskowych, że to kraj stworzony tylko na potrzeby UE, która ma przecież promować współpracę i jedność, jest też: pokażcie mi chociaż jeden film, w którym Jean Claude van Damme, największy belgijski gwiazdor, nie mógłby być hologramem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz