poniedziałek, lipca 21, 2008

myśleć małe myśli


Pewnie Neil Armstrong nie czytał żadnych poradników psychologicznych przed wylądowaniem 39 lat i jeden dzień temu. Pewnie nawet nie on wymyślił to hasło z małym krokiem, choć źródła podają, że specjaliści od marketingu kosmicznego nie maczali w tym palców. Powiedzmy więc, że się chłopakowi z Wapakoneta (Ohio) udało. Udało mu się to, że jak o nim mówiono "był facetem z niewygórowanym ego" i miał IQ poniżej 125, bo podobno tylko takich przyjmują do NASA. Udało mu się też to, że wylazł z kabiny pierwszy, bo o drugich krokach już nikt nie pamięta (drugi był Buzz Aldrin). Udało mu się w ogóle to, że mu się udało, bo sam wierzył w to w 50%, a orędzie, które prezydent Richard Nixon miał wygłosić, gdyby astronauci zamienili się w pył kosmiczny, zostało nawet w archiwach:

"Zrządzeniem losu ludzie, którzy wyruszyli na Księżyc by w pokoju go badać pozostaną na nim, by spocząć w pokoju. Ci dzielni ludzie, Neil Armstrong i Edwin Aldrin wiedzą, że nie ma już dla nich nadziei na ratunek. Ale wiedzą też, że z ich ofiary płynie nadzieja dla całej ludzkości. Ci dwaj ludzie składają swoje życie na drodze do osiągnięcia najszczytniejszego celu ludzkości: poszukiwania prawdy i wiedzy. Będą opłakiwani przez rodziny i przyjaciół; będą opłakiwani przez swój naród; będą opłakiwani przez wszystkich ludzi ich świata; będą opłakiwani przez Matkę Ziemię, która odważyła się wysłać dwóch swoich synów w podróż w nieznane.
Ich misja sprawiła, że wszyscy ludzie tego świata poczuli się jednością; ich ofiara umocni braterstwo ludzkości. Starożytni spoglądali w gwiazdy i widzieli w ich konstelacjach swoich bohaterów. Dziś czynimy to samo, lecz nasi bohaterowie to dzielni ludzie z krwi i kości...(i tak dalej i tak dalej)"


Orędzia nie usłyszała więc córka Armstronga, już w kosmosie (choć pewnie miała nadzieję), ani żadna z żon, nawet ta Carol poznana na polu golfowym. Udało się. Ale co się udało to druga sprawa. Ludzkość jakoś wcale nie stała się mniej egoistyczna, faceci bardziej domyślni i uczciwi, kobiety mniej naiwne, a UFO nie zostało odkryte. Udało się za to Armstrongowi nie musieć szukać pracy do końca życia i udało się aktorce Connie Stevens, która miała z kim grać w karty w czasie nudnego 45-dniowego kosmicznego tour budującego morale żołnierzy w Wietnamie. Komuś się więc jednk udało i nie można tu zapominać o dodatkowych etatach w rosyjskiej i amerykańskiej astronautyce i branży okołokosmicznej.

Wniosek: fajnie mieć niskie IQ, bo nie ma się wtedy problemów z bezrobociem jak np. najinteligentniejsza kobieta świata, Bułgarka Daniela Simidchieva (IQ 192) i 20% członków Mensy. Mimo, że inteligencja nie wyklucza też głupoty. Po prostu albo się udaje albo nie.

Fajnie nie być świadomym mnóstwa spraw, nie rozumieć i mieć to w dupie. Fajnie nie myśleć, że to pierwszy czy trzynasty krok, fajnie myśleć małe myśli i wcale nie myśleć o wielkich sprawach, a te małe kroki zamienić na szpagaty albo zatańczyć z nich przez życie quick stepa i nie dorabiać do tego ideologii. Szkoda tylko, że najważniejsze kroki to te jeszcze niezrobione albo stracone, najlepsze zdjęcia to te tylko w głowie, a żałość bierze na myśl o tych potknięciach i niepotrzebnie zaczętych spacerach, mimo, że ostatnio spacer to najzdrowszy sport. A co do tego udawania się, to często jest to właśnie tylko udawanie, a teorie spiskowe głoszą, że nawet lot na księżyc był sfingowany. Ale cóż zostaje nam ziemianinom - do kroku gotowi: start.

A tym, którzy nie chcą zejść na ziemię proponuję kupienie kawałka kosmosu dla siebie i poćwiczenie na innej planecie (tylko 54$ w wersji custom). Do startu gotowi: start, kosmici.

4 komentarze: