środa, kwietnia 22, 2009

Po drugiej stronie cypryjskiego lustra

Raj?

Duże pieniądze za dużymi hotelami.

Prawdziwa mieszkanka Cypru odnaleziona! I nawet ona mówiła po angielsku...

Cypryjczycy kłócą się też z Turkami o pochodzenie kawy. Cóż, i tak obie są importowane z Brazylii.

Podczas gdy zachodni emeryci wygrzewają się w słońcu przemierzając dziennie drogę w kształcie trójkąta bermudzkiego: hotel-plaża-restauracja, podczas gdy biznesmeni przyjeżdżają do kurortów na Cyprze polując na rosyjskie prostytutki, ruletki w kasynach pocą się od kręcenia, a młodzi Polacy smażą frytki do podania z tradycyjną rybą z importu, tu rządzi też prawdziwa polityka podziałów i dzieje się historia.
Cypr grecki i Cypr turecki. Południowy-zachodni i północny-niewiadomo jaki, przez południowców nazwany okupowanym (Turecka Republika Cypru Północnego, nieuznawana na arenie międzynarodowej). Mieszkańcy Nikozji żyją na co dzień z granicą w srodku miasta i patrzą na tablicę "the last divided capital". Zapędzą się za daleko na rowerze - stop, zabłądzą samochodem - mur. Turkom nawet paszport nie pomoże w dostaniu się do drugiej częsci miasta i 20 metrów od ich meczetów, sklepów z polanymi kwasem jeansami, sliskimi koszulami czy kebabami macha im już Unia Europejska, gdzie nie wypada powiedzieć w sklepie 'Merhaba'.
Dyskusja na temat rozwiązania problemów na wyspie trwa od lat 60. i choć plotki o połączeniu obu częsci zataczają coraz szersze kręgi, jak do tej pory ani ONZ ani UE ani same rządy obu stron, nie pomogły.
Co w takim razie się dzieje na Cyprze? Powstają kolejne brzydkie hotele przy plażach i obie strony walczą o turystów, którzy napędzają koniunkturę poza politycznymi podziałami. Ciężko nadążyć Turkom za europejskimi standardami i nawet jesli przykład mają na wyciągniecie ręki, granica przeszkadza w usunięciu 'fake' metek.


W sobotni wieczór zagubiłam się po tureckiej stronie Nikozji i pamiętając tylko dwa detale mojego hotelu - że miał zielone drzwi, a manager szparę między zębami - błądziłam 2h po nieoswietlonych ulicach miasta, gdzie żadna restauracja nie była otwarta. Wystarczyło przekroczyć magiczną graniczną linię z Cyprem własciwym żeby cieszyć się porządnym latte i krzywić na ceny w euro w jednym z wielu otwartych i pełnych lokali.
A jak odnalazł się hotel? Jak to w Turcji - trzeba zapytać odpowiednią osobę i atrybuty managera+kolor drzwi wystarczą żeby zlokalizować zgubę.

I jeszcze scenka rodzajowa z Cypru europejskiego:
Czekam na autobus Larnaca-Nikozja. Godzinę, dwie, trzy... Rozkład okazuje się aż za bardzo orientacyjny, a para niemieckich emerytów bardzo zniecierpliwiona (narodowosć nie ma tu znaczenia). Po krótkiej pogawędce z nimi, pytaniach kiepskim angielskim czy jestem z Rosji i zdziwieniu, że z Polski i nawet po niemiecku się odzywam, idą sprawdzić samochody do wynajmu. Wracają oburzeni, że nie skorzystają nigdy z usług innej firmy niż Hertz i idą na sniadanie, a ja czekam na warcie. Pojawia się młody chłopak, który oferuje swój samochód za cenę zbliżoną do biletu autobusowego. Informuję o tym emerytów, ochoczo zgadzają się na ofertę, mimo że to nie Hertz. Szybko jednak zmieniają zdanie kiedy podchdzą do samochodu i widzą, że chłopak ma afrykańskie pochodzenie. Nagle jeep okazuje się za ciasny, a dzień wystarczająco długi żeby poczekać na autobus.

Jakos tak jednak z ulgą wróciłam do Turcji.

4 komentarze:

  1. nikt chyba nie będzie bardziej niechętny niż niemieccy turyści... przykro mi ale nie lubię tego typu ludzi... niech dalej czekają na autobus i jeżdżą tylko heartzem:P

    OdpowiedzUsuń
  2. mialam podobne wrazenia. z podobną ulgą wrociłam do Turcji

    OdpowiedzUsuń
  3. wow rege, wartka aakcja, swiatowe dialogii. poczytac z rana takie historyjee to prawdziwa przyjemnosc. szacunek za otwartosc i odwage! Jagielski wymieka ... :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy4:36 AM

    Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń