wtorek, października 24, 2006

Schuh ins Haus, Gast ins Haus




Pewnego jesiennego popołudnia, gdzieś na estońskich bezdrożach, wsiadł do autobusu Michael Jackson, jakby żywcem wyjety ze starego klipu - w czarnym kapeluszu, ciemnych okularach i z tym samym niezmiennym wyrazem twarzy... niektórzy mówili, że tak naprawdę była to kobieta, ale i tak 19 zwykle spokojnych Estończyków oburzyło się jakiś czas poźniej, kiedy w telewizji ogłosili, że Michael został uznany za Najbardziej Głupiego Amerykanina 2004 roku przez wybryki w Berlinie, gdzie na oczach świadków i kamer telewizyjnych wystawił własne dziecko za barierkę hotelowego balkonu. Bo oni widzieli, kiedy Król Popu, wysiadając trzydzieści kilometrów później, drygnął z przyklaskiem do saksofonu Raivo Tafenaua, którego fanem był kierowca autobusu.

I jeden z tych 19 wybrańców wysiadł dwa lata później na Dworcu Zoo, ubrał czarny skórzany płaszcz i ruszył w Berlin wybielić Michaela. Naklejał plakaty, zostawiał ulotki w parkach i trafił w końcu na imprezę, z której przez okno było widać rzekę.
Spotkał tam też czwórkę z Estonii, w tym: córkę Fantomasa, Velmę Dinkley, Estończyka co jak Włoch wyglądał i taką, co jak zakopana 6 stóp pod ziemią.
I później patrzył na nich, a serce rosło i dusza śpiewała w rytm Billie Jean, kiedy widział ich tańczących do You Rock My World. A Michael robił się coraz bielszy.

Ale narrator tej historii nie okazał się wszechwiedzącym. Fakt wyszedł na jaw- mężczyzna w skórzanym płaszczu, który udawał Rojanina okazał się Niemcem, a estońska świta jego biednymi sąsiadami zza wschodniej granicy, którzy wcale nie byli 'die Freunde von Michael', tylko perfidnie wypijali wino.
Postronni widzieli ich później błądzących po nocnym Berlinie i szukających mieszkania kulejącego Steve'a i jego 6letniego pół-estońskiego-wampirzego syna Louisa, którzy to czekali na nich z materacami oglądając powtórki telenoweli.

Po trzech godzinach śnienia po niemiecku i leżąc na wznak, poszli poszukać zagubionej autostrady i machając poznali Czecha wracającego z Estonii do Pragi, Bułgara z synem, dwóch podrapanych młodych Niemców, germańskich policjantów i inwentarz ich radiowozu, jak też pana z Siedlec w samochodzie Rośliny ogrodowe, Kostka brukowa oraz Polaka będącego w kryzysie wieku młodego. I na stacji w Słubicach pomyśleli: Przeciez z Velma i córką Fantomasa źle być nie może.
Poznań nocą zaskoczył ich natomiast pustką ulic, gdzie chociaż jakiś przechodzących lunatyków brak. A szkoda, bo może wtedy i Polakom udałoby się spotkać w autobusie Króla Popu, który w czarnym estońskim kapeluszu bielszy już być nie może...

2 komentarze:

  1. Anonimowy11:31 PM

    I tylko z dołu perski dywan
    Czasem jej puszczał perskie oko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy3:12 PM

    "People Always Told Me Be Careful Of What You Do
    And Don't Go Around Breaking Young Girls' Hearts
    And Mother Always Told Me Be Careful Of Who You Love
    And Be Careful Of What You Do 'Cause The Lie Becomes The Truth"

    słowa Billie Jean
    mysle, ze mozna dopaowac do kontekstu:]

    OdpowiedzUsuń