sobota, czerwca 27, 2009

Mam chusteczkę haftowaną...


Bardziej liberalna wersja chadoru, z odsłoniętą twarzą.

Fitness na świeżym powietrzu w Stambule.

Na karuzeli w Sarajewie, Bośnia i Herzegowina.

Głowa mała ile kawałek materiału może wywołać zamieszania. Szczególnie, że ma związek z głową. W krajach, gdzie religia ma duże znaczenie, a demokracja mniejsze, symbolizm odgrywa dużą rolę. W Iranie, gdzie po rewolucji 1979 zabroniono noszenia krawatu jako symbolu znienawidzonego Zachodu, dziś jego noszenie daje przekaz: jestem nowoczesny, wykształcony i chcę zmian. Iranki na taki bezpośredni komunikat poprzez ściągnięcie chust pozwolić sobie nie mogą - za gołą głowę mogą zapłacić wysoką cenę.
Kiedy w Stambule stałam w kolejce do oddania biletów na odwołany koncert Depeche Mode poznałam parę Rosjan, którzy jeżdżą za zespołem po całej Europie. Nie tylko zresztą oni. Opowiedzieli mi o dziewczynie z Iranu, którą spotykają na koncertach - zawsze ubraną w skórzaną czarną mini i buty na wysokich obcasach.
Odwracam się i widzę w kolejce za mną dwie Turczynki w chustach - one nie muszą zakrywać głów, a robią to coraz częściej. O co w tym wszystkim chodzi?

Na początku lat 80. na ulicach Stambułu ze świecą można było szukać kobiet, które zewnętrznie manifestowały religię. W latach 30. ojciec narodu Ataturk zrównał kobiety z mężczyznami (w teorii) i wręcz zakazał im noszenia chust. Oddzielił państwo od religii i na czele obrony świeckości kraju do tej pory czuwa armia. Sekularyzm jest to najważniejsza wartość tureckiego państwa i podważyć jej nie można. W 1935 r. kobiety dostały prawo wyborcze i od tej pory zaczęły bardziej czynnie uczestniczyć w życiu społecznym i zawodowym.

Już wtedy Ataturk wiedział, że skojarzenia z chustą na 'naszym' Zachodzie są dość jednoznaczne - uciskane kobiety, ekstremizm religijny i terroryzm.
Ale zaraz, zaraz... niech podniesie rękę ten, który nie ma/miał babci/cioci/sąsiadki na wsi noszącej chustę na głowie. Nie nazwałabym ich uciskanymi, z pojęciem terrorystek, nawet puszczając oko, też bym uważała.
A pamiętacie Jackie Kennedy ubierającą chustę na specjalne okazje? To nic innego, tylko mantilla, tradycyjne katolickie nakrycie głów kobiet. Nie mówiąc już o inspiracjach religią i kulturą w wielkiej modzie. Po wystąpieniu Kate Most w srebrnym turbanie inspirowanym kulturą sikhów na gali Costum Institue w maju tego roku, ten gadżet na głowie stał się hitem.
Jako ciekawostkę polecam odwiedzić strony poświęcone modzie islamskiej, np. tu, tu czy tu.

Jackie Kennedy z siostrą Lee Radziwił na pogrzebie męża. Fot. Robert Lebeck, www.artnet.com

Burcu, która śledzi na bieżąco wybiegi i ma całe plecy pokryte tatuażami, przekazuje mi w swojej restauracji w bogatej stambulskiej dzielnicy Moda swój 'nowoczesny' punkt widzenia:
- Te kobiety zabierają mi wolność, nie pozwalają czuć się swobodnie. Na uniwersytecie nawet mimo zakazu noszenia chust upolityczniają kampusy. Nie po to Ataturk walczył o nowoczesny kraj żebym czuła się jak prostytutka we własnym kraju tylko dlatego, że pokazuję włosy!

Szkoda byłoby chować piękne, błyszczące loki Burcu. Jednak dla wielu tureckich dziewczyn jest ona przedstawicielką złego, zepsutego Zachodu, z którym walczą. Wzrost liczby zakrytych kobiet jest fenomenem miejskim, a młode dziewczyny noszą najczęściej inne chusty od swoich babć. Tradycyjne kobiety noszą nakrycie głowy nazywane başörtü, które można mniej więcej porównać do naszych wiejskich chust. One też nie są politycznie zaangażowane i ich chusty są "przed-ataturkowe" a nie "przeciw-ataturkowe". Natomiast młode dziewczyny noszą najczęciej türbany (nie mylić z tymi hinduskimi), które są ciasno uwiązane wokół głowy i zakrywają też kark i szyję. Ta grupa jest bardziej aktywna i społecznie i politycznie, a wśród nich są też "turbaned feminists", których hasło przewodnie to "osobowość, a nie seksualność" i w paradzie równości raczej nie wzięłyby udziału... Przeciwnicy islamizacji Turcji mówią nawet o tym, że rząd płaci dziewczynom za noszenie turbanów, choć ile w tym prawdy - sam jeden Ataturk wie obserwując Turcję z góry swoimi niebieskimi oczami.

Zwolennicy chust: To przeciw demokracji i równouprawnieniu!
Przeciwnicy: Wy ograniczacie naszą wolność!

Zwolennicy: W Stanach każdy może nosić na uniwersytecie co chce!
Przeciwnicy: Tam nie ma polityki na uczelniach, a w demokratycznej Francji też jest zakaz!

Zwolennicy: To nasz wybór i styl życia! Czy ktoś zakazał punkom nosić irokeza?
Przeciwnicy: To wybór polityczny! I często kobiety stają w rodzinach przed wyborem, ale tak naprawdę są bez wyboru!

Zwolennicy: To tylko kawałek materiału!
Przeciwnicy: A za nim pójdą kolejne rządania! Specjalne lekcje uwzględniające muzułmański punkt widzenia w nauczaniu historii, oddzielne pomieszczenia dla kobiet i mężczyzn...

I tak dalej i tak dalej.

Dziewczyna w stołówce na kampusie Uniwersytetu Marmara próbuje ominąć zakaz noszenia chusty poprzez noszenie czapki, mimo że za oknem gorący czerwiec. Wiele dziewczyn nosi też peruki.

Bo tak naprawdę w całej dyskusji o chuście w Turcji wcale nie chodzi o religię. To konflikt między Wschodem a Zachodem, wpływową laicką klasą średnią a tradycyjnymi Turkami z korzeniami we Wschodniej Anatalii (którzy są większością społeczeństwa) czy sekularyzmem a demokracją. Mimo że 59% Turków określa się jako 'bardzo religijni' albo 'ekstremalnie religijni', a 2/3 z 1500 badanych kobiet z różnych rejonów Turcji, potwierdza, że zakrywa głowę wychodząc z domu.* O co więc tyle hałasu? Czy nie można by znieść zakazu noszenia chusty na uniwersytetach wprowadzonego w 1984 r., szczególnie jeśli nieprzerwanie od 2002 r. rządzi w Turcji islamska partia AKP? Nie w Turcji. Tu armia i sądy broniące praw wprowadzonych przez Ataturka prędzej zrobią przewrót państwowy niż pozwolą na działanie przeciw laickości państwa.

Chusta na festiwalu Efes Pilsen One Love. Istanbul, czerwiec 2009.

Pewnego popołudnia ktoś na ulicy krzyczy moje imię. Zakryta dziewczyna, jakaś taka znajoma twarz... W końcu poznaję - mamy razem zajęcia, ale przed wyjściem z Uniwersytetu ona, jak wiele innych dziewczyn, w specjalnie zamykanym pomieszczeniu zasłania włosy. Po jakimś czasie w końcu odważam się porozmawiać z nią o tym, choć ciężko jest rozmawiać tak różnym światom. Okazuje się, że w jej przypadku chusta to bardziej tradycja, potwierdzona buntem przeciw ograniczaniu jej wolności przez politykę. Ja, trochę z przekory, mówię, że przecież bez sensu jest zmienianie symbolu religijnego na polityczny, że mocne makijaże nie potwierdzają ich skromności, że noszenie burki** to całkowite ograniczenie komunikacji ze światem zewnętrznym... Nasrin w końcu nie wytrzymuje:
-Sama narzekałaś, że tureckie słońce rozjaśniło ci włosy z rudych na blond!

Cóż zostało, jak tylko się uśmiechnąć.


*A.Carkoglu, B.Toprak, Religion, Society and Politics in a Changing Turkey, The Turkish Economic and Social Studies Fundation, Istanbul 2006

**Strój zakrywający całe ciało, w tym również oczy, które są zakryte siatką umożliwiającą widzenie.

2 komentarze:

  1. wagabund9:59 AM

    zwykle pisze, a dzis o 23.00 przemowi na www.radioaktywne.pl (zaslyszane)

    OdpowiedzUsuń