środa, czerwca 17, 2009

Seks a sprawa turecka.


Farmakologia...

...i homeopatia.

Każdy produkt lepiej się sprzedaje kiedy ma związek z przemocą, narkotykami lub seksem. Z wielkiej trójki wybieram seks, dla sławy i chwały tego bloga. Liczę na niezliczone komentarze i uściśnięcie dłoni Dody Elektrody.

Do tematu dojść musiało - w końcu przyszło mi mieszkać w kraju, gdzie sprzedają wycieraczki z napisem "In Turkey I'm beautiful".
Co fakt to fakt - większość turystek tęskni później w rodzimych krajach do tureckich zachwytów nad sobą razem z ociekającymi śliną uśmiechami trzy razy na dobę. Ja w to jednak wycieram buty i ostrzegam, że tekst będzie chwilami bardzo tendencyjny.

Jako turystka można wyjechać stąd po kilku dniach nawet z przekonaniem, że Turcy to machosi machosów i ogiery ogierów. Mieszkając tu jednak jako kobieta, sprawa wygląda o wiele bardziej skomplikowanie, wręcz zabawnie, a często przerażająco.

Po pierwsze, jeśli uwielbia się gapić na ludzi, trzeba się niestety jak najszybciej pozbyć tego hobby. Po 9 miesiącach życia tutaj wzrok już automatycznie zawieszony jest gdzieś w przestrzeń, a w głowie przeświadczenie, że uśmiech kobiety znaczy tu o wiele więcej niż mężczyzny. Chyba, że chce się być śledzonym w drodze do domu i nieustannie pytanym o numer telefonu, facebooka czy msn (to, że większość z nich nie mówi słowa po angielsku w ogóle nie przeszkadza). Kiedyś zapłaciłam kartą w księgarni, po przyjściu do domu widzę zaproszenie na FB od sprzedawcy, który moje imię znalazł na paragonie...
Trzeba się też przyzwyczaić, że kiedy kobieta załatwia jakąś poważną sprawę, jest najczęściej traktowana jako księżniczka albo głupia istota, którą da się łatwo wykorzystać. Żeby być na równi trzeba być dwa razy mądrzejszą, silniejszą i sprytniejszą.


Ale piszę to jako yabanci (obcokrajowiec), i z jedenj strony mam lepiej, bo na więcej mogę sobie pozwolić, a z drugiej jako kobieta "z Zachodu" muszę uważać na opinię łatwej ignorantki (również ze strony tureckich dziewczyn, które są w większości chorobliwie zazdrosne).
Jednak na zaczepki i niedawanie spokoju tureckich facetów narzekają też Turczynki, i co ważniejsze - Turcy-mężczyźni. Narzekają, bo głównymi bohaterami tych zachowań są najczęściej niewykształceni ludzie z tradycyjnych domów.
Istnieje też mnóstwo określeń na poszczególny typ 'machosów', np:

abaza - facet śliniący się na widok dziewczyn, ale nie mający żadnego doświadczenia
amelle - budowlaniec, robotnik, który umila sobie czas zaczepiając dziewczyny
kıro - typ koszula Dolce&Banana, żel na włosach, spiczaste buty i złoty łańcuch na owłosionej klacie
maganda - bardziej agresywny kıro, może robić awantury, mieć nawet broń.


Im religia odgrywa większą rolę, tym frustracja seksualna silniejsza. Edukacja seksualna w Turcji nie istnieje.
Turecki 'Raport Kinseya', który przeprowadził dziennik Hürriyet w 2005 r. na próbie prawie 3000 osób w 17 prowincjach kraju, odkrywa dość ciekawe wyniki.
9 na 10 osób nigdy nie miało 'oficjalnej' edukacji, ze szkoły czy rodziny, gdzie sex to temat tabu. Wszyscy czerpią informacje z zachodnich filmów i tv, znajomych i "eksperytmentów". 40% mężczyzn nie miało pojęcia co to jest menopauza, a tylko jeden mężczyzna w badaniu miał właściwe pojęcie o spermie. Najmniej rozpoznawalnym organem wśród obu płci była łechtaczka i po badaniu turecki komik Metin Üstündağ skomentował w swój sposób, że "większość kobiet w Turcji myśli, że łechtaczka to stolica Singapuru".

Młodzi ludzie w Turcji, nawet w Stambule, który jest też bardzo liberalny, nowoczesny i zachodni, mają duże problemy żeby się spotykać, chodzić na randki, szczególnie jeśli mieszkają wciąż z rodzinami. Widziałam dziwnie zachowujące się pary w parkach, ale byłam w lekkim szoku kiedy ktoś mnie uświadomił, że dużo par uprawia seks w... budkach telefonicznych.

80% tureckich mężczyzn jest przekonanych, że nie ma problemu aby "uszczęśliwić" swoje kobiety. Jednocześnie pary mają średnio 8 minut seksu miesięcznie, 3 na 9 kobiet nie myśli o nim wcale, a połowa nie potrafi zdefiniować orgazmu.

Pierwsi partnerzy społeczeństwa tureckiego to:
1) Mąż/żona (M - 25%, K - 81% )
2) Chłopak/dziewczyna (M - 27%, F - 13% )
3) Prostytutki (M - 27%!, F - 0% )

W patriarchalnych rodzinach tureckich wciąż istnieje archetyp idealnego syna, który będzie miał edukacji tyle ile potrzeba, ale praktyczny zawód, który przyniesie stały dochód, żonę, dużo dzieci i oczywiście idealną służbę w armii, która jest obowiązkowa dla wszystkich mężczyzn.
Islam i tutejsza kultura zakazuje prostytucji, homoseksualizmu czy transseksualizmu, dlatego Istanbul to miasto, które najłatwiej chowa również w ciemnych dzielnicach najwięcej zjawisk, o których nie śniło się żadnym poetom, nawet Adamowi Mickiewiczowi, który mieszał w jednej z nich. To co zakazane, jest bardziej atrakcyjne.
Często zagraniczne dziewczyny zaczepiane są przez tutejszych rosyjskimi pozdrowieniami. W dzień 'privet krasjiwa dziewuszka', a po zmroku 'ja ljubluje ciebie' czy 'sexy sexy'. Mają nadzieję, że spotkana dziewczyna to Rosjanka, jako że rosyjskie dziewczyny mają opinie prostytutek. 'Natasza' po turecku oznacza prostytutka i biedne są Rosjanki o tym imieniu, które przyjeżdżają jako turystki do Turcji...

Mówi się, że w Stambule mieszka największa liczba gejów i tranwestytów w Europie i ciężko w to nie uwierzyć, po tym co tu widziałam na ulicach.
Najbardziej zaskakującą scenę widziałam chyba w głównym oddziale tureckiej policji, czekając w kilometrowej kolejce do okienka po pieczątkę w książeczce o pozwolenie na pobyt.
Dwie przystojne transwestytki zaczęły ze zniecierpliwienia nagle krzyczeć:
-Uciekajcie stąd ludzie, uciekajcie z tego kraju!
Czy dostały pieczątkę później, nie wiem - szybko opuściły budynek. W sumie - musiały.

I anegdotka od znajomego:
Stambuł. Mężczyzna zatrzymuje samochód koło prostytutki i przygląda jej się z zaciekawieniem.
- Ja cię skądś znam! Na pewno znam twoją twarz.
- Może byłeś na Sadri Alisik Sokak w Sahra Bar?
- Nie...
- Może Hotel Arafat?
- Nie... A słuchaj w której jednostce armii służyłeś?
- W Ankarze.
- Murat?!
- Teraz jestem Don Bella.

4 komentarze:

  1. Dzięki za super wpis... Dzięki tam inforamcjom wiem co raz więcej o moim ulubionym kraju

    OdpowiedzUsuń
  2. jejka. ja tu o plaży i spacerku po Taksimie rozmyślam a tu buch. Wszystko prawda słodko gorzka.

    OdpowiedzUsuń
  3. A i zapomnialem powiedzieć, ze znajomi Grecy przyjechali do Turcji po Viagre, bo jest tu tansza i male opakowanie dostepne jest bez recepty.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakimś cudem ominąłem ten post.
    Ciekawa lektura Rege.

    OdpowiedzUsuń