poniedziałek, listopada 10, 2008

It's all about Ataturk, baby!

Obraz, jakich miliony wszędzie (Grand Bazar).

Assos, Ataturk mały i skromny.

Ojciec Narodu - magik (wyspa Gokceada).

W każdej sali na Uniwersytecie studentów obserwuje wódz znad tablicy.

Mustafa Kemal z Europy pilnuje Azji.

Wśród halek i pońszoch też mu nienajgorzej.

Godzina 9:05 - całe miasto staje. Przez minutę nikt nic nie mówi, słychać tylko syreny i trąbienie samochodów. Dokładnie 70 lat temu zmarł Ojciec Narodu, założyciel Republiki, stworzyciel wszystkiego co dobre, święty i największy wódz XX wieku. Taki Ataturk jest w głowie każdego Turka, a ciężko go w głowie nie mieć jako, że spogląda zza każdego rogu i wychodzi z lodówki. Żołnierz, mąż stanu, dobry ojciec, magik, macho, sportowiec, chłopak z sąsiedztwa, tancerz - do wyboru do koloru.
Dziś w telewizji wzruszające wspominki, koncerty chórów reprezentacyjnych, w prawym górnym rogu ekranu powiewa flaga z głową Mustafy Kemala. Pod pomnikami kwiaty, w sklepach udekorowane małe ołtarzyki, flagi opuszczone. W supermarkecie, między wybieraniem jogurtu i sera, można posłuchać marszów narodowych i pieśni patriotycznych.

Nic dziwnego. Ataturk podczas swojej 15-letniej kadencji (1923-38), jako pierwszy prezydent Republiki po upadku trwającego ponad 6 stuleci Imperium Osmańskiego, zmienił życie każdego Turka w każdym calu i dostosował do standardów europejskich.
Stworzył całkiem nowe prawo oparte na ideologii kemalistycznej (wymyślonej przez siebie). Bazuje ona na tzw. "sześciu strzałach", którymi są: republikanizm, populizm (rozumiany jako rządy ludu), sekularyzm, reformizm, nacjonalizm i etatyzm.
Od zmiany kalendarza na gregoriański, alfabetu na łaciński i języka na czysto turecki (bez arabskiego) poprzez oddzielenie religii od państwa (sekularyzm) oraz armii od rządu (co później doprowadziło do kilku wojskowych zamachów stanu i wciąż jest zagrożeniem) do równouprawnienia kobiet i zmiany tradycyjnych strojów na europejskie. Mężczyznom powiedział: od dziś koniec z poligamią, kobietom: idźcie do szkoły, pracy i zrzucajcie chusty, a wszystkim: wybierzcie sobie nazwiska. Siebie Mustafa Kemal Pasza nazwał na wyłączność Ataturk i od tej pory nikt inny nie może być nazwany Ojcem Turków.
Oczywiście tempo wprowadzania reform nakazywało dużą autorytarność. Wszystko działo się pod przymusem. Tradycji i mentalności kształtowanej przez setki lat nie da się zmienić w ciągu kilku. On nie dał czasu ani wyboru społeczeństwu tureckiemu i może dzięki temu nie skończyło się to tutaj jak w Iranie.

Ataturk jest symbolem tego, co każdy obywatel chciałby aby obcokrajowiec myślał o Turcji, ale też jedną z przeszkód na drodze do Unii Europejskiej. Za jego obrazę można trafić do więzienia nawet na 3 lata i nie jest to tylko teoria.

Niedawno wszedł na ekrany kin film paradokumentalny "Mustafa" o życiu wodza, w reżyserii znanego dokumentalisty Cana Dundara. Przygotowania do realizacji trwały miesiącami ze względów politycznych i społecznych, ale w końcu film zrobiony z rozmachem (muzyka Goran Bregovic) ujrzał światło dzienne. Po raz pierwszy pokazano nie tylko polityczną, ale i prywatną stronę życia męża stanu. Reżyser nie złamał żadnego z tematów tabu dotyczących Ataturka, ale wywołał wielkie oburzenie u skrajnych nacjonalistów (nie jest to mała grupa). Dlaczego? Bo pokazał go jako ciężko pracującego, nie odmawiającego alkoholu melancholika (pamiętajmy, że to film dokumentalny).

Podobne kontrowersje wywołała książka o żonie Mustafy Kemala. Ich małżeństwo trwało tylko 2 lata (1923-25), ale Lafife Ussaki miała duży wpływ na emancypację kobiet i politykę męża dotyczącą równouprawnienia. Później odeszła w zapomnienie (wycofała się z życia publicznego), a jej wizerunek kreowany wśród społeczeństwa był obrazem brzydkiej, nieciekawej, zarozumiałej i żądnej władzy kobiety. Wprawdzie zabroniła publikacji swoich pamiętników (zmarła w 1975 r.), ale w 2006 r. ukazała się jej biografia napisana przez dziennikarkę Ipek Calislar, która zebrała informacje wśród rodziny i przyjaciół ex-żony wodza. Książka szybko została zakazana w wielu kręgach w Turcji. Dlaczego? Bo udowodniła, że Lafife była inteligentną i nowoczesną kobietą, która niekoniecznie była winna rozpadowi swojego małżeństwa.

W życiu codziennym można tu krytykować rząd, polityków, a często i religię. Ale o wszystkich pejoratywnych słowach w jednym zdaniu z Ataturkiem trzeba zapomnieć. Nawet określenia 'dyktator' czy 'autokrata' są zakazane. Dlatego właśnie od kilku miesięcy zablokowany jest tu YouTube i wiele innych stron internetowych.
Turcy są oczywiście dumni jeśli zachodnie artykuły czy książki wspominają Ataturka jako wielkiego wodza. Kiedy przykładowo ukazała się książka "King of the Mountain: The Nature of Political Leadership", tutejsi się ekscytowali, że Ataturk został wymieniony po Mao, Roosvelcie, Stalinie i Leninie...

Dla każdego obcokrajowca Ataturk wydaje się dość absurdalny, mimo że trzeba mu być wdzięcznym za reformy. Jednak nie ma na świecie kraju bez ostrego reżimu, gdzie kult nieżyjącego wodza byłby wciąż tak silny i wywoływał tyle kontrowersji.
Co ciekawe, osoby religijne (mimo, że był ateistą) traktują go tak samo poważnie.
W czasie ostatnich dni Alewiści (największy odłam islamu w Turcji - ok 20 mln) strajkują na ulicach przeciwko obecnemu religijnemu rządowi AKP i jego stopniowej likwidacji sekularyzacji. Na transparentach cytaty Ataturka i okrzyki "Nie niszczcie tego, co on stworzył".

Po prostu, co wcale nie jest takie proste do zrozumienia dla osoby 'z zewnątrz', dla religijnego społeczeństwa tureckiego Ataturk jest ważniejszy od religii, sekularyzm od demokracji a nacjonalizm od Unii Europejskiej.

2 komentarze:

  1. Anonimowy9:49 AM

    Alewici lub Alawici :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy2:47 PM

    fajna stronka. własnie piszę magisterke o Turcji. całkiem niedawno spędzilam miesiąc w Izmirze. Na poczatku ciezko mi bylo zrozumiec fenomem Ataturka. Ale w tym trzeba troche posiedziec. Zdaje sie, że na blogu ujęte zostało sedno sprawy.Jak dla mnie, rewelka :)

    OdpowiedzUsuń